Nie wiadomo do końca jak to się stało. Ogólnie to wydaje nam się, że chyba w nocy, bo przecież inaczej z pewnością zauważylibyśmy, że pod naszym dachem zaszły jakieś owidiuszowskie przemiany. Więc pewnikiem jakiejś nocy nie zwróciliśmy uwagi, że z pokoju Potworów bije tęczowa łuna i słychać rżenie jednorożców. A fakt, że ktoś nam tego naszego małego bachora zabrał i w jego miejsce pojawiła się jakaś roześmiana, rozśpiewana, wirująca wkoło panna, zupełnie nam umknął.
Zmiany, zmiany, zmiany. Wielka jakaś ta dziewczyna, nożyska długie jej urosły, język w paszczy niewyparzony. No i z przedszkola przywędrowała do nas w trakcie tego roku faza sukienkowo-księżniczkowa, jednak w formie przypominającej demokrację w Azerbejdżanie. Z całym szacunkiem dla Azerbejdżanu - całkowicie fasadową. Kluska zgłosiła wprawdzie nieodzowną konieczność posiadania lalki Arielki z włosem czerwonym, sztuk jednej, oraz lalki Meridy z włosem czerwonym w tej samej ilości, jednak obie panie mieszkają w przedszkolnej szafce i ani im się śni wracać do domu. I na tym się chyba skończy.
Patrzy więc Matka na Kluskę i dziwuje się, że to wszystko tak nagle, tak szybko... a jednak kilka rzeczy pozostaje niezmiennych.
Decybele na przykład. Decybele mieszkają w niej w środku i wydostają się przy byle okazji w imponujących ilościach.
Miłość do królików (choć po tegorocznej wizycie nad Bałtykiem prawie zdetronizowały je meduzy) i czekolady.
Skupienie, z jakim pokrywa kolejne kartki kolejnych notesów wizerunkami różnorakich potworów, duchów i robotów (choć w tym roku dołączyły do nich drzewa, jeże i Pokemony).
Straszliwy błysk w oku, kiedy przeskrobała coś naprawdę wielkiego, ale ty jeszcze nie wiesz, o co chodzi.
Trudne do przewidzenia reakcje na szczotkę do włosów, rajstopy i marchewkę.
Sposób, w jaki ściska za szyję nad ranem, o barbarzyńskiej godzinie urągającej zdrowemu rozsądkowi.
Kluska.
Sto lat, dziewczyno!
PS. Sama zainteresowana jeszcze się nie zdecydowała, czy już urosła, czy ciągle jest mała. Sytuacja jest dynamiczna i zmienia się wedle uznania. Ostatnia konwersacja spacerowa z Dziadkiem na temat krasnala ogrodowego przebiegała następująco:
Kluska: Pats! Klasnal!
Dziadek: Tak! Klasnal!
Kluska: Nie mówi się klasnal, tylko klasnal!
Dziadek: Ale ty mówisz klasnal!
Kluska, biorąc się pod boki i groźnie tupiąc nogą: Ale ja jestem małą dziewcynką!
Także ten...