Tokio. Jedno słowo - morze skojarzeń. Spokój ogrodów dookoła pałacu cesarskiego i szalony mrówczy pęd anonimowych tłumów mijających się na skrzyżowaniu Shibuya. Zapach kadzidła w świątyniach i ogłuszający hałas automatów do gry w salonach Pachinko. Wszystko zaskakujące, fascynujące, obce.
Któż lepiej opowie nam o mieście, niż jego mieszkaniec? Wyruszamy więc do Tokio wraz z Taro Miurą, który postanowił oprowadzić nas po swoich rodzinnych stronach w sposób zaskakujący. Bohaterka jego książki, mała Mito, niepokoi się nadchodzącym wyjazdem do stolicy Japonii. O cel podróży wypytuje znajome zwierzęta, które udzielają jej odpowiedzi dziwnych i niezrozumiałych. Dopiero na miejscu okazuje się, że na swój sposób wszystkie były prawdziwe. Oto Tokio wydawnictwa Tako.
Tokio to książka oszczędna graficznie, nie szalejąca z kolorami, za to pełna zupełnie zaskakujących pomysłów - ot, chociażby mapa świata jako łaty krowy czy butelka-samuraj uzbrojona w katanę i wakizashi. Oba koncepty wzbudziły ekscytację Kluski i na długo przykuły uwagę Precla. Tym samym Tokio dołączyło do przeklętej przez Matkę listy książek, których lektura przerywana jest nieustającym strumieniem "a dlaczego". A dlaczego właściwie? Otóż dlatego, że fascynujące sa te zwyczaje dziwne, symbole nieznane, opowiastki fantastyczne - ciekawostki, jakich nie znajdziecie w przewodnikach. A może dlatego, że Miura skupia się na drobiazgach, które nie zwracają uwagi dorosłego, ale natychmiast podbijają serca małolatów. Pisze książkę o Tokio, w której główną rolę odgrywają plastikowe butelki, znaczki i walizki. Jest minimalistycznie, ale za to z pomysłem!
Mamo, a byłaś w Tokio? - pyta Precel. Byłam, w podróży poślubnej z Tatą. A gdzie ja wtedy byłem? Ciebie jeszcze nie było. Oburzenie! Jak to, Matka ośmieliła się mieć jakies życie przed datą zero?! Mina obrażona, bo przecież on też chciał jechać, a Matka wstrętna go nie zabrała. Dał się w końcu udobruchać obietnicą, że pojedziemy kiedyś razem. Ale zanim to nastąpi oglądamy zdjęcia. A zdjęć jest cała masa. Musicie tylko wybaczyć Matce jakość, bo fotki powstawały w odległych, mrocznych czasach, przy pomocy kieszonkowego automatycznego aparatu. Dziś można zrobić lepsze cegłą albo tosterem. Oto jest - Tokio (i nie tylko, bo pół Japonii zjechaliśmy w trzy tygodnie), jego dziwne zwyczaje, smaki i zapachy. Ciągnące się w nieskończoność rzędy automatów z napojami, abstrakcyjnie krótkie spódniczki gimnazjalistek, shinto, sushi i hentai, czyli przedziwna mieszanka tradycji i nowoczesności, jaką znajdziecie tylko w Japonii. Kampai!
A Farewell to books
Uwaga uwaga, bardzo nam miło ogłosić, że książkowy królik z wpisu o Profesorze Astrokocie znalazł nowy dom. Otrzymuje go Katarzyna za odpowiedź: Gdybym spotkała zasmuconego Plutona powiedziałabym mu tak: "Nie jesteś już planetą, ale masz wielu zwolenników, którzy toczą o Ciebie bitwy. Musisz też wiedzieć, że pamięć o Tobie nigdy nie zginie. Ja i wiele innych osób układu słonecznego uczyliśmy się z wierszyka "Moją wolę znaj matole, jak się uprę nie pozwolę." Czym byłby ten wierszyk bez Ciebie? Poza tym małe jest piękne. Pamiętaj o tym!". Prosimy o kontakt i adres do wysyłki!
Pluton już się nie smuci, królicza książka znalazła nowy dom, a my w tym tygodniu w ramach A Farewell to Books nie rozdajemy książek czytelnikom. W ramach przemyśleń o pomaganiu postanowiliśmy przygotować paczkę dla Zaczytanych i Biblioteczki Małych Pacjentów. Może i Wy macie w domu jakieś książki dla dzieci, z których już nie korzystacie? Akcja trwa do 31 grudnia.
Ten post bierze udział w projekcie Tydzień z książką