Doszły Matkę słuchy, że jacyś turyści z nieletnimi potworami szukali ostatnio knajpy w Krakowie i przy pomocy automatycznego tłumacza buszowali po ohanowym cyklu Szama Mama. No kurde, sława międzynarodowa, puchnie Matka z dumy niczym kluska na parze, nic tylko ją makiem posypać! Idąc za ciosem tej nadspodziewanej zagranicznej popularności oraz w głębokim przekonaniu, że za chwilę zadzwoni Harrison Ford z pytaniem, gdzie można zjeść dobrą pizzę i lody, przygotowała Matka nowe propozycje – Le Pizzette di Rebecca oraz Good Lood. Smacznego!
Le Pizzette di Rebecca - Ul. Meiselsa 9
Pizzetka! Pizzetka! – skandują Potwory radośnie. No więc pizzetka. A konkretnie to Le Pizzette di Rebecca, czyli taka mała „dziura w ścianie” na Kazimierzu, w której przemili uśmiechnięci ludzie w parę minut wyczarowują posiłek, który natychmiast podbije serce każdego młodocianego gościa. No bo jak tu nie kochać pysznego cienkiego ciasta, pulpy pomidorowej i kosmicznych wręcz ilości cudownie ciągnącego się sera? A do tego co kto lubi – bachory wersję podstawową, Matka tuńczyka i kapary, Ojciec jakąś włoską szynkę.
Największy problem? Gorące, Mamo, gorące! Ląduje na stole świeżutkie i pachnące, tak strasznie trudno doczekać, aż ostygnie, skoro leży przed nosem i zapachem nęci w chrapach. Poza tym Potwory nachwalić się nie mogą. No chyba że miejsca nie ma, bo lokal malusieńki, kilka zalewie stolików ustawionych na chodniku, a tu bywa, że tabuny chętnych się przewalają. A zimą to pewnie trzeba będzie w ogóle brać na wynos i maszerować z parującą pizzetką w łapach. Ale co tam, Le Pizzette di Rebecca karmi fantastycznie!
Good Lood - Plac Wolnica 11
Po pizzetce idziemy na Good Lood. Przecież – jak oświadcza Precel z miną profesora logiki praktycznej – to całkiem niedaleko. No i rację ma, skubaniec. Jest rzut beretem. Precel już patrzy, czy kolejka jest ogromniasta, czy po prostu wielka. Wzdychamy więc ciężko i ustawiamy się – na szczęście obsługa usiłuje nieco ujarzmić masy ludzkie spragnione lodów, na chodniku wyrysowane są więc kredą linie, wewnątrz których należy kolejkować. Macie, bachory, posmak peerelu! No dobra, tak naprawdę macie posmak ręcznie robionych lodów naturalnych. I to jaki, proszę Państwa!
Smaków jest zaledwie sześć – cztery stałe, dwa zmieniające się codziennie, w tym zawsze dwa wegańskie sorbety. Totalne eko-sreko i karma dla hipsterów, prycha więc Matka pod nosem, ale potem od razu karnie ustawia się w kolejce, bo cóż poradzić, skoro po prostu jest pysznie. Ojciec wielbi lody śmietankowe (a śmietana z lokalnej spółdzielni mleczarskiej ze Skały), Precel celuje w „polską truskawkę”, Matka karmel z solą himalajską, a Kluska szaleje ze smakami dnia. Dodatkowo można zbierać pieczątki, która to gamifikacja konsumpcji lodów wzbudza w Preclu niezdrowe podniecenie, większe nawet niż rożek po brzegi wypełniony mrożoną pysznością.
To już szósta odsłona cyklu Szama Mama. Poprzednie wpisy znajdziecie tutaj:
Szama mama - gdzie zjeść z dzieckiem w Krakowie
Szama mama 2, czyli gdzie zjeść z dzieckiem w Krakowie: Big Red Bustaurant i Pierre
Szama mama 3, czyli gdzie zjeść z dzieckiem w Krakowie: Makaroniarnia i U Francesco
Szama mama 4, czyli gdzie zjeść z dzieckiem w Krakowie: Konfederacka 4 i Focha 52
Szama mama 5, czyli gdzie zjeść z dzieckiem w Krakowie: Glonojad i Hurry Curry