Dziś wyciągnęliśmy z pudeł czapki, szale i rękawiczki. Dwa stopnie za oknem i śnieg wali w oczy, kurza twarz! Chociaż tyle dobrze, że wszystkich kasztanów nie sprzątnęli nam w parku sprzed nosa, choć walka była zacięta, a groźne spojrzenia latały w powietrzu jak noże. Jesień rozkręca się na całego i z tej okazji odkurza Matka letnie wspomnienia.
Dziś wpis z kategorii tych, w sprawie których dostajemy często wiadomości od czytelników. Na przykład „Uwielbiam Twoje wpisy fotograficzne! To najlepsza kategoria na blogu!” albo „Jedyne, co mi się u Was nie podoba, to wpisy ze zbyt duża ilością zdjęć, wolałabym więcej tekstu”. True story.
Ad rem. Sierpień to dla nas przede wszystkim urodziny pomiotu zwanego potocznie Kluską, czas powrotów z wakacji i zderzenia z przedszkolną rzeczywistością, małych foszków, wielkich fochów oraz domowych przepychanek o władzę, wpływy oraz o to, kto pierwszy wejdzie do wanny. Jeszcze są siniaki, bose stopy i leniwe popołudnia, ale już powoli czuć, że coś się kończy. Dlatego wycisnęliśmy ten sierpień do ostatniej kropli.